Jak to jest uczyć się jeździć autem,...
Mamy początek grudnia, czas adwentu, zadumy, oczekiwania...
Ja postanowiłam zapisać się na kurs prawa jazdy i w ramach oczekiwania na narodziny Chrystusa nauczyć się panować nad samochodem. Ciągle wydaje
mi się niemożliwe, żeby jednocześnie zmieniać biegi, patrzeć na znaki i jeszcze nikogo nie potrącić. Z dumą muszę przyznać, że podczas mojej pierwszej jazdy,
w krzaki wjechałam tylko raz, a w półkilometrowym korku auto zgasło mi nie więcej niż pięć razy. Byłam przerażona, ale teraz nie mogę się doczekać następnego razu. Trochę się boję, że w jakiś sposób jeszcze bardziej się ośmieszę. Dla przykładu: instruktor powie mi, że na rondzie mam skręcić w lewo,
a ja wjeżdżając na wsponiane rondo skręcę kierownicą w lewo, zamiast pojechać całe rondo w prawo... Dobra, nieważne... Zazwyczaj mam wrażenie,
że nawet ja sama siebie nie rozumiem... Ktoś mnie dzisiaj zapytał, co ile trzeba zmieniać płyn do kierunkowskazów... A ja, mistrzyni kierownicy, pani motoryzacji i znawczyni aut odpowiedziałam, że nawet nie wiem gdzie się wlewa owy płyn... Spróbujcie zrozumieć poziom mojego zażenowania w tamtym momencie... No ale do egzaminów kawał czasu!
Tym optymistyczny akcentem kończę,
Owocnego adwentu,
Pozdrawiam.